niedziela, 9 października 2011

Rozdział 5

...Następnego dnia, późnym wieczorem mój samolot wylądował, byłem już na miejscy.
Wziąłem taksówkę i bez chwili namysłu postanowiłem pojechać do Emily.
Byłem tak podjarany faktem, że ją zobaczę, że nawet nie zauważyłem kiedy podjechaliśmy pod jej dom.
Siedziałem tak wpatrzony w szybę z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-15 $ się należy - powiedział taksówkarz
-emm, yy... słucham ? - ocknąłem się
-15 dolarów... za drogę.
- A tak, tak. Już płacę - wręczyłem mu do ręki pierwszy lepszy banknot z mojej kieszeni i wyszedłem z taksówki.
-Reszty nie trzeba ! - krzyknąłem ze śmiechem
Nie pewnie podszedłem pod dom Emily. Wszystkie światła były już zgaszone. Postanowiłem do niej zadzwonić, by zeszła do mnie na dół.
-Hey Emily, tu Justin. Złaź szybko, jestem pod twoim domem.
-Justin ?! Jak to pod moim domem, przecież... przecież ty jesteś w trasie ! - odparła zaspanym głosem
-A tak w ogóle człowieku, czy ty wiesz która jest godzina ?! - wrzasnęła
Spojrzałem na zegarek i lekko skrępowany odpowiedziałem:
-ups, przepraszam haha. Tak się cieszyłem, że Cię znowu zobaczę, że całkiem straciłem poczucie czasu.
-Może Ci to wybaczę - zaśmiała się - Ale błagam, nie budź mnie cioto nigdy więcej w środku nocy !
-Dobrze, obiecuję już nie będę. Chyba, że to będzie taka nagła potrzeba jak dzisiaj haha - uśmiechnąłem się
-A teraz zapraszam Cię tu do mnie, na dół.
-No chyba oszalałeś, nie będę wychodziła o tej porze. Zresztą nie chcę obudzić moich rodziców.
-Ej no, to chociaż przez okno wyjrzyj, muszę Cię zobaczyć.
-haha no tyle mogę zrobić. - otworzyłam okno, po czym półtonem powiedziałam -Bieber wariacie ! Mów szybko co chcesz, bo idę spać i nie chcę żeby rodzice zaraz wszystko usłyszeli.
-Okay, to może spotkamy się jutro. Co powiesz na kolację ?
-hmm, przy świecach ? - zaśmiała się
-I przy orkiestrze haha - dodałem zadowolony -W takim razie rozumiem, że jesteśmy umówieni. Przyjadę po Ciebie o 18.
Emily uśmiechnęła się tylko uroczo i zamknęła okno.


***

Cały kolejny dzień siedziałem jak na szpilkach. Od rana nie mogłem się do czekać spotkania. Łaziłem po domu w kółko, co chwilę spoglądałem na zegarek. 
Dzień mijał bardzo powoli. Godzina 13,14,15,...
W końcu zbliżyła się godzina 18, czas na spotkanie. Już dawno byłem wyszykowany, więc wyszedłem z domu, zadzwoniłem po mojego szofera i pojechaliśmy po Emily, która czekała już pod  swoim domem.
Tego wieczora wyglądała wyjątkowo.
Wysiadłem z samochodu, aby otworzyć jej drzwi. Wprost nie mogłem odkleić od niej swojego wzroku.
-Witam piękną panią.
-No witam, witam. - uśmiechnęła się tylko, wsiadła do samochodu i pojechaliśmy do restauracji, w której zarezerwowałem stolik
Restauracja była pusta, było tam miejsce tylko specjalnie dla nas. W sali, obok stała orkiestra i grała nam jakieś romantyczne melodyjki.
Zaprowadziłem Emily do stolika zastawionego już pyszną kolacją i odsunęłam jej krzesło, by usiadł.
-Wiesz, szczerze mówiąc to nie myślałam, że weźmiesz tą orkiestrę na serio haha.
-No widzisz, nie znasz mnie jeszcze - uśmiechnąłem się tylko
-haha przyznaje, zaskoczyłeś mnie, ale to bardzo miłe. Nikt jeszcze nigdy tak o mnie nie dbał - wyszczerzyła się
- To ja chciałbym być tym pierwszym . No ale dobra, koniec gadania. Zobacz ile tu pyszności na nas czeka hah.
-Chcesz chyba żebym była gruba, my mamy to wszystko zjeść ?
-Nie martw się, tobie to nie grozi. - zaśmiałem się -Spróbuj tego - podałem jej prosto do ust malutką truskawkę w czekoladzie
-Rzeczywiście, pyszne - spojrzała na mnie słodko
I w taki właśnie sposób spędziliśmy miły wieczór. Karmiliśmy się na wzajem, żartowaliśmy, a ja wprost nie mogłem się nią nacieszyć, nie mogłem oprzeć się temu pięknemu uśmiechowi...
Nagle zerwałem się z krzesła i pociągnąłem ją za rękę od stolika.
-Gdzie tym razem mnie zabierasz ?
-Przed siebie -uśmiechnąłem się - Idziemy na spacer, chyba że nie chcesz ?
-Nie, chcę, chcę. Jak najbardziej. Miasto nocą jest takie piękne.
-tak... jest piękne. A tak w ogóle smakowała Ci kolacja ? - zaśmiałem się
-Głupio pytasz, pewnie że smakowała.
-No to się cieszę hah. Teraz będę Cię tak częściej gdzieś zabierał.
-Dobrze, nie mam nic przeciwko - spojrzała na mnie z uśmiechem w oczach
Długo tak spacerowaliśmy po mieście. Wszystkie domy, wieżowce, wystawy sklepowe mieniły się w oczach.
Nagle zaczął padać deszcz, stopniowo lało coraz mocniej.
-haha no i co teraz Bieber ? Tego chyba nie przewidziałeś w swoim jakże idealnym scenariuszu wieczora. Chodź szybko, schowamy się gdzieś, bo nawet parasolki nie mamy.
-Ale mi to nie przeszkadza, ja Cię ochronię haha - szybko wziąłem ją na ręce i pobiegłem z nią w jakąś boczną uliczkę.
-Wariat ! -krzyknęła ze śmiechem
Leciutko postawiłem ją przed sobą z powrotem na ziemi.
-I co teraz ? Jakaś nagroda się bohaterowi należy.
-Ale deszcz nadal na nas pada - Zaczęła się śmiać
-Oj nie bądź taka, daj się nacieszyć - wyszczerzyłem się tylko
-No niech Ci będzie, mój bohaterze haha - delikatnie pocałowała mnie w policzek
-Tylko tyle ? - zapytałem z oburzeniem i przysunąłem się do niej. Oparłem obie ręce obok jej głowy o mur i spojrzałem z cwaniackim uśmiechem w jej piękne, brązowe oczy.
Przysunąłem swoją twarz do jej twarzy i delikatnie musnąłem ją w usta.
Ponownie na nią spojrzałem. Radość rozpierała mnie od środka.
-Wiesz, zawsze chciałem to zrobić w deszczu. - zaśmiałem się i znowu zbliżyłem się do niej i zacząłem ją całować. Tym razem się już od niej nie oderwałem. Przyparłem ją do muru i lekko pieściłem jej usta moimi.
Żaden deszcz nam nie przeszkadzał. Tak bardzo pragnąłem jej całej. Moje ręce zaczęły błądzić po jej ciele. Czułem, że to ta jedyna. Jeszcze nikt, nigdy nie wzbudził we mnie takiej radości jak ONA. Moje serce waliło jak oszalałe. Wplątałem rękę w jej włosy i dalej smakowałem się jej ustami. Całowaliśmy się namiętnie, a ja ciągle miałem niedosyt. Pieściłem lekko językiem jej podniebienie. Deszcz ustał, a my oderwaliśmy delikatnie od siebie twarze. Cały świat wydawał mi się taki piękny.
Emily zagryzła słodko swoją wargę
-Przepraszam, ale... ja chyba powinnam już wracać do domu.
-Dobrze, poczekaj, odprowadzę Cię.
-Nie, nie ma takiej potrzeby. Poradzę sobie sama - uśmiechnęła się i odeszła
-Ale nawet nie ma takiej opcji - podbiegłem szybko do niej -Nie mógłbym puścić Cię samej.
-No ale... - przerwałem jej i delikatnie ną pocałowałem.
-Nie ma żadnego ale. Za duże ryzyko, że mi Cię ktoś po drodze odbierze. Taka piękna dziewczyna, trudno by było im się oprzeć - zaśmiałem się
-Nie martw się hah
-Teraz się nie martwię, bo jestem obok, ale gdybyś była sama...- ponownie wyszczerzyłem zęby.
Szliśmy tak w kierunku domu Emily i rozmawialiśmy. Miło było mieć taką świadomość, że potrafię wywołać u niej uśmiech na twarzy.
-justin... tak się zastanawiałam, dlaczego ty w ogóle tu wróciłaś ? Jeszcze i tego nie wyjaśniłeś, a rzecież byłeś dopiero pierwszy dzień w trasie i tak nagle, z dnia na dzień jesteś tutaj.
-Siły wyższe
-To znaczy ?
-To znaczy, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Takie wyjaśnienie powinno Ci wystarczyć. -uśmiechnąłem się
-No dobrze, ale ja Się chyba nigdy do końca nie zrozumiem hah, A teraz dziękuję, że mnie odprowadziłeś, pod drzwi dojdę już sama. Było miło, na prawdę.
-No ale musisz już iść ?-zapytałem z nutką nadziei w głosie
-Serio, muszę...
-Eh, no to chodź . - przyciągnąłem ją za rękę do siebie i cmoknąłem w usta, po czym mocno ją przytuliłem.
-Już Cię nie puszczę, nigdy.
-Ale ja na prawdę muszę już iść. - spojrzała się na mnie  błagalnym wzrokiem i wyszła z moich objęć do domu.










________________________________________________________


tak wiem, baaardzo długo nie pisałam. Wczoraj dostałam takiej jakiejś weny twórczej i coś tu dla was wynalazłam haha : D
Oczywiście mam nadzieję, że wam się spodoba. I liczę na komentarze. Takie wasze opinie naprawdę podbudowują we mnie energię do dalszej pracy : *

Pozdrawiam @yoklaudushJB


z pytaniami zapraszam tutaj : www.fomspring.me/yoklaudushJB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz